top of page

Ołtarze

Autor: Monika Spławska


Dawno, dawno temu była sobie dziewczyna, która urodziła się po to, aby zostać księżniczką, choć jej rodzice nie byli książętami. Rozpoznawała to nawet jej rodzina. I tak się stało, ale… to nie bajka i nie ma tu szczęśliwego zakończenia. Tą księżniczką była Diana Spencer. Kiedy miała 5 lat jej matka zostawiła ją i jej brata, odeszła do innego mężczyzny i więcej nie pojawiła się w jej życiu. Myślę, że w dzieciach powstała ogromna wyrwa, która pogłębiała się z roku na rok, kiedy relacji tej nikt nie zastąpił.


To spowodowało w niej tak niskie poczucie wartości, że jedynym możliwym rozwiązaniem, które jej się nasuwało to było niszczenie swojego ciała. Kto nie wie, księżna Diana cierpiała przez wiele lat na bulimię i anoreksję. A to są choroby, które biorą się m.in. z problemów i niskiego poczucia wartości w wieku dorastania. Diana miała oczekiwania w stosunku do swojego otoczenia, którym nikt nie był w stanie sprostać. Powodem tego stanu było to, że nie przeszła przez proces poddania i umierania z samej siebie. Miała powołanie, stanęła w miejscu tego powołania, ale niezałatwione sprawy z przeszłości zniszczyły ją i w efekcie nie dokończyła swojego dzieła.


Zupełnie inaczej sprawa miała się z Abrahamem. Chciałabym, abyśmy przypomnieli sobie początki tej historii z Księgi Rodzaju 11, 27- 32:

A oto dzieje rodu Teracha: Terach zrodził Abrama, Nachora i Harana, a Haran zrodził Lota. Haran zmarł za życia ojca swego Teracha w ojczyźnie swojej, w Ur chaldejskim. Abram i Nachor pojęli sobie żony. Imię żony Abrama było Saraj, a imię żony Nachora Milka, córka Harana, ojca Milki i ojca Jiski. A Saraj była niepłodna, nie miała dzieci. I wziął Terach syna swego Abrama i wnuka swego Lota, syna Harana, i synową swoją Saraj, żonę syna swego Abrama, i wyszedł z nimi z Ur chaldejskiego, aby udać się do ziemi Kanaan. Gdy przybyli do Haranu, zamieszkali tam. Terach żył dwieście pięć lat. I umarł Terach w Haranie.

Wtedy jeszcze Abram pochodził z Ur Chaldejskiego. Tam się urodził, wychował, to była ojczyzna jego, jego ojca i dziadka. Pewnego razu ojciec Abrama, Terach, zabrał swoją rodzinę (nie całą) i udał się do Kanaanu. Nie szedł na przełaj przez pustynię, ale szlakiem handlowym do Haranu. Była to długa i okrężna droga, długości około 900 km.






Oba miasta były ówcześnie bardzo rozwinięte, szczególnie Haran znajdował się na skrzyżowaniu ważnych szlaków handlowych. Miasta te były pod władaniem kapłanów boga Sin lub Nebo (bóg księżyca), którego kult był wówczas bardzo rozwinięty.



Niżej zdjęcie Zigguratu w Ur, świątynia któregoś z tych bogów:


Abram dorastał więc jako cudzoziemiec wśród ludzi, którzy czcili bożka, jego korzenie nie sprzyjały temu, aby stał się sługą Bożym, ojcem wiary.

Ojciec Abrama prawdopodobnie otrzymał polecenie od Pana wyruszenia do Kanaanu, ale doszedł jedynie do połowy drogi. Zmarł nie wypełniając swojego przeznaczenia. Jednak Abram nie wziął od niego tego dziedzictwa i kiedy go Bóg wezwał, posłuchał i wyszedł z tego miejsca. Myślę, że to było zepsute miasto, którego podatki szły na zaspokojenie potrzeb króla i kapłanów. Budowano ogromne świątynie. To była atmosfera, która otaczała tą rodzinę.


Jednak Abram temu nie uległ:

I rzekł Pan do Abrama: Wyjdź z ziemi swojej i od rodziny swojej, i z domu ojca swego do ziemi, którą ci wskażę. A uczynię z ciebie naród wielki i będę ci błogosławił, i uczynię sławnym imię twoje, tak że staniesz się błogosławieństwem. I będę błogosławił błogosławiącym tobie, a przeklinających cię przeklinać będę; i będą w tobie błogosławione wszystkie plemiona ziemi. Abram wybrał się w drogę, jak mu rozkazał Pan, i poszedł z nim Lot. Abram miał siedemdziesiąt pięć lat, gdy wyszedł z Haranu. Wziął też Abram żonę swoją Saraj i Lota, bratanka swego, i cały ich dobytek, którego się dorobili, i służbę, którą nabyli w Haranie. Wyruszyli, aby się udać do ziemi kanaanejskiej. I przybyli do Kanaanu. Abram przeszedł tę ziemię aż do miejscowości Sychem, do dębu More. Kananejczycy byli wówczas w tej ziemi. I ukazał się Pan Abramowi i rzekł: Ziemię tę dam potomstwu twemu. Wtedy zbudował tam ołtarz Panu, który mu się ukazał. Stamtąd wyruszył w góry na wschód od Betelu i rozbił swój namiot. Betel było z zachodu, a Ai ze wschodu. Tam zbudował Panu ołtarz i wzywał imienia Pana. Potem wędrował Abram coraz dalej do Negebu. (Rdz 12,1-9)

Dostał wezwanie i obietnicę błogosławieństwa i poszedł za tym, nie wiedząc nawet jaki jest cel tej podróży. Wyobraźmy to sobie: człowiek, który zostawia swoją przeszłość, ojcowiznę i idzie za Panem, bo On go wzywa.


Kiedy dotarł do Kanaanu, zatrzymał się w Sychem. Po pewnym czasie usłyszał, że ziemia, która go otacza będzie należeć do jego potomstwa. To była ziemia, którą zamieszkiwali kanaanejczycy. Należała więc do kogoś innego. Jednak Abram uwierzył, uradował się i zbudował ołtarz Panu, który mu się ukazał. To musiało być niesamowite wydarzenie w życiu Abrama. Przełom! Myślę, że z tej radości zrobił to, co znał – być może od swojego ojca, dziadka, czy pradziadka, a być może od pogan, którzy wznosili różne budowle na cześć swoich bogów. Pismo nic nam nie mówi, czy Abram złożył na tym ołtarzu jakąś ofiarę. Mówi tylko, że zbudował ołtarz Panu. Bardziej pasuje mi to do rodzaju pomnika niż ołtarza ofiarniczego.



Reakcja Abrama kojarzy mi się z moim osobistym wspomnieniem z dzieciństwa. Kiedy nadchodził okres zimowy, dostawałam nowe, pachnące, zimowe buty. Ponieważ czekałam na nie, to kiedy już je otrzymałam, nie mogłam się z nimi rozstać. Podobnie było ze świątecznymi zabawkami. Zabierałam takie rzeczy do spania, kładłam koło poduszki, żeby je widzieć, kiedy się obudzę. Taka była moja dziecięca radość. Myślę, że podobnie było z Abramem, któremu objawił się Pan. Tak bardzo chciał zachować przy sobie Bożą obecność, że wybudował Mu ołtarz, a po krótkim czasie drugi. Wzywał tam imienia Pana, uwielbiał Go i oczekiwał Jego przyjścia.


Myślę, że również w życiu każdego z nas pojawiały się momenty, kiedy doświadczyliśmy dobroci Bożej, Jego miłości i łaski. Kiedy w jakiś fragmentaryczny sposób objawił On nam siebie samego. Przypomnijmy sobie, jak się wtedy czuliśmy. Radość, niedowierzanie? A może mieliśmy ochotę wykrzyczeć wszystkim dookoła, jak wspaniały jest Bóg? To są dobre rzeczy. Bóg pragnie, abyśmy Go uwielbiali, i to jest niesamowite, kiedy możemy w taki sposób odpowiedzieć na spotkanie z żywym Bogiem. Jednak nie zawsze czujemy Bożą obecność. Przychodzą doświadczenia, zmagania, przychodzi rzeczywistość. Co wtedy?



Również Abram zaczął doświadczać niedostatku.



Postanowił zostawić miejsce, do którego Pan go wezwał i udał się po pomoc do Egiptu. Zrobił po swojemu i to przyniosło owoce do jego życia. Pojawił się strach, egoizm, chciwość, kłamstwo, oddanie swojej żony komuś innemu. Wszedł w grzech. Jednak Bóg pozostał wierny. Zesłał plagi na dom faraona i w ten sposób prawda o Abramie wyszła na jaw. Tak to już bywa, że człowiek jak owieczka lubi czasem pójść swoją drogą, zejść z pastwiska i wejść w krzaki, albo zaliczyć ciemną dolinę.


Jednak Pan chce Ciebie i mnie wyprowadzać z tych miejsc za każdym razem kiedy się w nich znajdziemy. Bóg jest cierpliwy. Wyciągnął Abrama z Egiptu, wyciągnął mnie nie raz, wyciągnie i Ciebie. Gdzie udał się Abram po odejściu od faraona? Do miejsca, gdzie wcześniej uwielbiał Boga, gdzie zbudował Mu ołtarz.


Zatrzymując się po drodze, wędrował z Negebu do Betel, do miejsca, w którym obozował na początku, między Betel a Aj, gdzie też zbudował swój pierwszy ołtarz i wzywał imienia Pana.
Rdz.13, 3-4

Widzimy, że Abram wraca do miejsca również w swoim sercu, kiedy dziękował Bogu, że podjął decyzję, aby trwać przy Nim tak, jak to robił wcześniej, i przede wszystkim szukać na nowo Jego oblicza. Wraca do pierwszej miłości. Także my musimy w takich sytuacjach wrócić do pierwszej miłości i rozpalić w swoich sercach iskrę i żar, który mieliśmy przy pierwszym spotkaniu z Panem. Musimy przypomnieć sobie, co On nam wtedy objawił, prawdę o tym jaki jest. Wbrew pozorom, nie cofamy się, ale nauczeni doświadczeniem idziemy dalej wzmocnieni. To od tego momentu Abrama relacja z Bogiem dojrzewa. Musiał doświadczyć swojej słabości jako grzesznika, aby uświadomić sobie, że potrzebuje tej relacji.

Ołtarz jednak to nie tylko pomnik dla Pana. Ołtarz najczęściej kojarzy nam się z ofiarą. Abraham też składał Bogu ofiary. Najcenniejsza ofiara, to z syna, Izaaka. Ołtarz jest symbolem obecności Bożej i tak jak w życiu Abrahama i później również przez Mojżesza, Bóg pokazuje, że oprócz ofiary z kadzidła, potrzebna jest również ofiara ze zwierząt i z pokarmów. Oprócz naszych słów, Bóg chce również naszych dzieł i naszego poddania, śmierci tego, co cielesne.


Ofiarą Bogu miłą jest duch skruszony, Sercem skruszonym i zgnębionym nie wzgardzisz, Boże. (Ps 51,19)

Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka winna być duchowa służba wasza. (Rzym 12,1)


Pewien misjonarz, twórca pierwszych sierocińców dla bezdomnych dzieci w Wielkiej Brytanii, George Muller powiedział:


Był dzień, w którym umarłem, umarłem dla siebie, moich opinii, preferencji, upodobań i woli; umarłem dla świata, jego aprobaty lub obwiniania nawet przez moich braci lub przyjaciół; i od tego czasu uczyłem się tylko tego, by podobać się Bogu.



Comments


Polski Kościół Chrześcijański /  Polish Church Dudley

36 Salop Street, DY1 3AT, Dudley

United Kingdom

Phone: (0044) 07522079249

Thanks for submitting!

  • White Instagram Icon
  • White YouTube Icon
  • White Facebook Icon

©2016 -2024

bottom of page