Taekwondo - "Każde kopnięcie ma na celu połamanie żeber, wybicie rzepki czy zmiażdżenie kostki"
- 20 mar 2019
- 4 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 5 maj 2021
Autor: Ewangelista
„Zwróć uwagę na wszystkie wejścia i wyjścia świątyni, jak należy postępować!” Ezechiel 44,5
-Chciałabym podzielić się z Wami świadectwem dotyczącym ochrony naszego serca i umysłu oraz jak podstępnie diabeł może wkroczyć do naszego życia, jeśli nie pilnujesz swojej „świątyni”. Nie ma znaczenia jak długo jesteś chrześcijaninem. Obecnie można zaobserwować jak popularne stały się sztuki walki, joga i inne aktywności pochodzące z Dalekiego Wschodu - ostrzega Agnieszka Gabryś.
Początki
-Całkiem „przypadkiem” trafiliśmy na wydarzenie promujące zajęcia z Taekwondo. Nasza niespełna 5-letnia córka bardzo polubiła demonstrację, a wraz z nią mój mąż. I tak -oboje rozpoczęli treningi Taekwondo. Pojawiło się mnóstwo argumentów na korzyść tej sztuki walki między innymi aktywność fizyczna, nauka samoobrony, samodyscyplina, praca w grupie, nowe znajomości aż po trofea na mistrzostwach krajowych kończąc -opowiada Agnieszka.
"Wraz z pojawieniem się nowych sukcesów, kolorów pasów, certyfikatów, nagród pojawiły się dziwne symptomy u męża. Chodził bardzo zniechęcony, brak ochoty na cokolwiek, problemy z porannym wstawaniem aż po wybuchy agresji, brak kontroli nad emocjami, a co za tym idzie brak ochoty do życia.
Miało to bardzo destruktywny wpływ na naszą rodzinę. Nie wiedzieliśmy w jakim stanie mąż obudzi się rano, czy będzie w stanie pójść do pracy, czy brak kontroli nad swoją agresją i emocjami nie spowoduje jakieś tragedii."
Lekarz zdiagnozował depresję
przepisując pierwsze antydepresanty.
Oczywiście temu wszystkiemu towarzyszyły coraz liczniejsze kłamstwa na temat Boga i samego męża w jego głowie. Mąż przestał chodzić do kościoła, wszystko go tam irytowało, miał bardzo okrutny obraz Boga.
Z każdym tygodniem, miesiącem było coraz gorzej więc w końcu udał się do lekarza. Po przeprowadzonym wywiadzie lekarz zdiagnozował depresję przepisując pierwsze antydepresanty. Doradzał również aktywność fizyczną więc treningi Tae Kwon Do były wręcz idealne.

Przez kilka tygodni było lepiej. Widać było, że leki bardzo wyciszyły męża ale to było krótkoterminowe, bo wszelkie symptomy powróciły z jeszcze silniejszą intensywnością. Ponowna wizyta u lekarza i jeszcze większa dawka antydepresantów. Nasze życie rodzinne było koszmarem.
Nasze życie rodzinne było koszmarem.
U mnie codzienne wołanie o pomoc do Boga, córka natomiast nie rozumiała co się dzieje z tatą i schodziła mu z drogi. I wtedy Pan odpowiedział pokazując mi obóz chrześcijański w Polsce, na który miałam zabrać całą rodzinę.
Wiedziałam, że będą warsztaty z uwolnienia -kontynuuje Agnieszka- a mój mąż potrzebował uwolnienia. Oczywiście mąż nie chciał jechać i musiałam posunąć się do szantażu. Wiedziałam, że musi tam pojechać. Zresztą cała nasza rodzina potrzebowała uwolnienia i uzdrowienia. Pierwszy dzień na obozie mąż spędził w łóżku z przerwami na spacer do stołówki. W drugim dniu zaczynały się warsztaty, na które pod przymusem zaprowadziłam męża. Mąż trochę słuchał ale w większości udawał, że słucha.
Prowadzący w kilka sekund zgromili demona...
Zaczęła się modlitwa i w tym momencie mąż poczuł się jakby był pijany, miał świadomość ale stracił kontrolę nad swoim ciałem. Wstał i pełnią nienawiści zaczął krzyczeć na prowadzącego w niezrozumiałym nikomu języku. Prowadzący w kilka sekund zgromili demona, nakazując mu wyjść, co też się stało, a mąż odzyskał kontrolę nad swoim ciałem.
Cała nienawiść i agresja minęła. Jego oczy i twarz były zupełnie inne. Po spotkaniu rozmawiając z prowadzącym mąż zdał sobie sprawę, że sztuki walki to nie tylko sport. Każde kopnięcie ma na celu połamanie żeber, wybicie rzepki czy zmiażdżenie kostki a do tego niezamierzenie nasiąkasz duchem religii Dalekiego Wschodu.

Kolejnego dnia mieli odbyć dłuższą modlitwę nad wszystkimi dziedzinami życia męża oraz zerwać wszelkie łańcuchy z przeszłości.
Wieczorem przyszedł atak na męża, niechęć i kwestionowanie bożego działania. Nie mogłam tego słuchać, a że było bardzo późno kazałam mężowi iść spać. Rano mąż obudził się nie mogąc wypowiedzieć ani jednego słowa. Zupełnie stracił głos.
Wiedziałam, że Bóg chronił mnie przed słowami, które mąż by wypowiedział. Po raz kolejny zmusiłam męża, aby poszedł na warsztaty i umówioną modlitwę. Modlitwie towarzyszyły demonstracje demoniczne jak wymioty czy kaszel ale na koniec mąż czuł się wolny i wypełniony Duchem Świętym. Rezultatem tej modlitwy było pełne uwolnienie od depresji, sięgania czasami po alkohol, a nawet fast-foodów.
Nasz cudowny Bóg zatroszczył się również o córkę i o mnie dając nam cudowny czas na obozie. Córka przeżyła chrzest w Duchu Świętym, a następnego dnia chrzest w wodzie, a ja pełne uzdrowienie i umocnienie mojej relacji z Panem.
Pewnego dnia zadzwonił jeden z głównych trenerów Taekwondo na terenie kraju, mistrz świata wysokiego stopnia.
Musimy pamiętać, że diabeł tak łatwo nie odpuszcza i po kilku miesiącach przyszedł aby sprawdzić czy rzeczywiście wszystkie drzwi są zamknięte dla niego. Mąż lubi fotografowanie i często robił zdjęcia podczas treningów, które klub wykorzystywał do promocji Tae Kwon Do.
Pewnego dnia zadzwonił jeden z głównych trenerów Taekwondo na terenie kraju, mistrz świata wysokiego stopnia. W bardzo miły sposób chciał zachęcić męża do powrotu, jednocześnie prosząc o zrobienie kolejnej sesji zdjęciowej dla klubu - dodaje Agnieszka.
Jednak Bóg w swojej cudownej miłości ostrzegł nas dając nam pewność, że to są podchody diabła, który próbuje uchylić drzwi. Nie udało mu się. Całe Tae Kwon Do wraz z wszelkimi trofeami, pasami wylądowało w koszu, gdzie jego miejsce.
Pamiętajmy, że zostaliśmy powołani do wolności w Jezusie Chrystusie, a nasz Bóg zawsze odpowiada na nasze wołanie.
„A wierny jest Pan, który was utwierdzi i strzec będzie od złego” 2 Tesaloniczan 3,3
Świadectwo- Agnieszki i Pawła ( 20.03.2019)
Commentaires